Próbuję ją ratować, ale nie wiem już co robić. Jeszcze wczoraj byliśmy z nią u dr Barana, po wizycie nawet nabobczyła ładnie, przyjmuje masę leków, ale dziś kazali mi ją obserwować (dzwoniłam chyba z sześć razy). Obserwuję i po 15-stej zaczęło się robić coraz gorzej. Już nic nie je sama, nawet pietruchy bardzo ruszać nie chce, karmię ją karmą ratunkową do pyszczka, ale większość wypluwa, sianka ledwie skubnie, może ze trzy-cztery "słomki" zjadła. Od rana nie zrobiła ani jednego bobka lub wszystkie zjadła (biorąc pod uwagę ruchy jakie często wykonuje jest szansa na to, że nieliczne jakie być może zrobiła od razu zjadła). Brzuszek ma bardzo twardy i bardzo bolesny, bo nawet przy lekkim dotyku piszczy.
Niby dr Baran jest najlepszy w mieście, ale co z tego, skoro klinika już nieczynna? Brać ją do Arki, która jest chyba jedyną lecznicą całodobową w tym mieście? Nie mam pojęcia co robić, a staram się od tygodnia jakoś świnkę uratować

Chodzi o rozetkę białą, mieszkamy w Hucie w Krakowie. Dostaje Metronidazol 4,2ml dwa razy dziennie - niestety do pyszczka, nie jesteśmy w stanie jej zrobić zastrzyku, potwornie się wyrywa.
Poza tym Meloxidyl 8 kresek insulinówki do pysia dwa razy dziennie, Biolapis dwa razy dziennie, Espumisan 3-4 razy dziennie, 0,5-1 ml do pysia. Dokarmianie idzie średnio, niestety.
Ma potężne wzdęcia co chwila, w badaniu kału wykluczono bakterie, grzyby, etc. Obecnie nie dostaje już na zalecenie nic zielonego poza natką na pocieszenie (ale nawet jej nie bardzo chce jeść). Karmy praktycznie w ogóle nie rusza.
Nienawidzę weekendów
