Wczoraj przywiozłam do domu peruwiankę by dotrzymywała towarzystwa rozetce Zorro.
Nie jestem pewna płci peruwianki, ale wydaje mi się,że to też samczyk.
Połączyłam ich na w miarę neutralnym gruncie, bo na dywanie obok klatki Zorra, później na moim łóżku (Zorro też jest świeżakiem i nie wychodził jeszcze z klatki zwiedzać).Inaczej nie miałam gdzie...
Na początku widziałam klasyczne formy dominacji typu,że mój Zorro gwałcił tego nieboraka albo przygniatał go do ziemi- nie wtrącałam się, walczyli też o jedzenie które było na środku wybiegu i jeden wyrywał z pyszczka ogórka.
Po jakichś 3 godzinach uspokoiły się i siedziały obok siebie ( i się nawzajem pilnowały?). Widząc,że konflikt zażegnany dałam ich razem do jednej klatki ( umyta wcześniej,jakiś neutralizator zapachów, poprzekładałam sprzęty i wyciągnęłam zabawki).
"Zabawa" zaczęła się jak dołożyłam im siana na dobranoc. Mniejszy Zorro gwałcił futrzaka, nie pozwalał mu podchodzić do jedzenia i biegał za nim po całej klatce aż wióry leciały. Gryźć się nie gryźli, świeżak raczej chował się w kącie i co jakiś czas próbował na nowo dojść do jedzenia. Gdy się już w miarę uspokoiły każda w swoim kącie to ja położyłam się spać.
Rano o 6 znów pobudka, peruwianka schowała się w kącie jakaś taka wiotka i bez sił a ten się rządził. Jedzenia podzieliłam po pół, dwie miseczki tyle samo jedzonka. Nic to nie dało bo Zorro nie dopuszcza go do jedzenia.
Zanim wyszłam do pracy to przełożyłam peruwiankę do innej klatki z całym potrzebnym uposażeniem i jestem ciekawa co dalej. Nie będę mogła trzymać 2 klatek więc jeżeli się nie dogadają to będę musiała jedną oddać...
Czy to jest napewno normalne? Poznawałam kiedyś 2 króliki ze sobą i nie działo się to w taki sposób...
