Wiem, ze minelo juz duzo czasu od smierci Kubusia ale chcialam miec watek na forum gdzie moge zajrzec i upamietnic ta wielka swinke. A wiec:
Kubus-byla to moja pierwsza swinka z zoologa. Od poczatku chorowal na watrobe, co miesiac jezdzilam po leki dla niego. Czesto mial wzdecia, zaparcia. Pomimo swoich dolegliwosci cieszyl sie zyciem. Uwielbial skakac przez przeszkody. Sam od siebie skakal. Jego rekord to 13 cm. Mogla bym sie o tym rozpisywac w nieskonczonosc... Niestety w grudniu ciezko zachorowal. Przestal jesc, watroba mu napuchla. Pojechalam do naszego weterynarza ale widzialam, ze wet nie wie co dalej robic wiec pojechalam do innego weterynarza. Tam zdiagnozowano mu guza, szanse na zycie byly male. Na drugi dzien byl operowany. Wszystko poszlo ok ale watroba przestala funkcjonowac, do tego doszly problemy z sercem i oddychaniem. Bardzo cierpial wiec podjelam decyzje o eutanazji. Moj tata go zawiozl a ja poszlam do szkoly. Cala noc przy nim siedzialam bo piszczal z bolu bo leki przeciwbolowe juz nie dzialaly. Caly dzien plakalam w szkole oraz moja rodzina. Kubus gdy sie z nim zegnalam mial lzy w oczach z bolu. Obiecalam mu ze zadna swinka mi go nie zastapi i ze kiedys jeszcze bedziemy razem... Codziennie powtarzam sobie z lzami w oczach: dlaczego on?! Tak bardzo mi go brakuje...
17.12.12 r godzina 9:40.
O tej godzinie na niebie zobaczylam tecze, nikt z mojej klasy jej nie widzial tylko ja i wierze ze byl to jakis znak...

http://tinypic.com/view.php?pic=1z7ymu&s=5