Ja nwm, z cyklu: wyślij chłopa... (i tak dobrze, że ze świnią do weta trafił). Otwieram lodówkę, patrzę teraz na te strzykawki i taki surprise nocną porą: 4 dawki w pięknych insulinówkach z cieniutkimi igłami, a 4 kolejne dawki... w jakichś giga strzykawach z igłą na konia. I ja mam ją teraz tym kłuć jeszcze?!!!! Ciśnienie mi się właśnie podniosło

Nosz cholera jasna! Skoro wcześniej miałam wszystko w insulinówkach, to ja się pytam po jakiego grzyba teraz dano jej te końskie strzykawy i igły na słonia, skoro mini strzykaweczkami i igielkami szło nam jak po maśle? I co ja mam teraz z tym zrobić?

Przelać tej dawki ze strzykawki nie przeleję, pozostaje próbować od rana dobrać igłę w pobliskiej aptece, bo to co wydali w jednej paczce TO SĄ JAKIEŚ JAJA!
Update: Mamy dobrane igły do tej grubej strzykawki, ale szału nie ma. Zastrzyk na noc zrobiony przed chwilą, igła zdecydowanie mniejsza i krótsza, ale przepustowość coś słaba, ledwo lek pod skórę wtłoczyłam. Potrzebna jest krótka, ale o ciut większej średnicy, bo lek gęsty. Jutro kolejne podejście w aptece mnie czeka i będę dalej kminić

Prosia siedziała na kocyku chyba z 15 sekund po zastrzyku i tak głośno i żałośnie bidula sobie popłakiwała

Za to w nosie jakby mniej panience już puka i stuka...